Showing posts with label salon. Show all posts
Showing posts with label salon. Show all posts

Salon w jesiennej szacie

Tuesday, October 27, 2015

Jesień, w zasadzie ją lubię ale nie za zimno i deszcz tylko dlatego, że jestem domatorką i lubię spędzać czas w domu a wraz z jesienną aurą jakoś łatwiej mi to przychodzi, bo przed chłodem, szarugą i słotą, szukam schronienia w naszych domowych pieleszach, w cieple domowego ogniska.

Jak co roku o tej porze, nie tylko otulam nasz dom w cieplejsze szaty, wyciągam grube sploty i jesienno-zimowe dekoracje, ale niestety doświadczam też niezbyt przyjemnego choć dość popularnego zjawiska jakim jest depresja. W zasadzie nie potrafię wytłumaczyć dlaczego, bo i powodów do smutku, poza ciągłymi i przewlekłymi chorobami, raczej nie mam. Powiedziałabym nawet wręcz przeciwnie, że powodów do radości mam mnóstwo, ale ona silniejsza jest od tego i nic na nią nie działa skoro czasami łzy po prostu same płyną do oczu ... Muszę ją po prostu przejść, przeczekać i na nowo dostać energii do działania. 

Scandinavian livingroom

Scandinavian livingroom

Scandinavian livingroom

Tymczasem, żeby nie marudzić tylko i nie narzekać, pokazuję salon, którego jakiś czas tutaj nie było. Przy okazji przyznam się do czegoś co dziwi mnie samą. Niedawno kupiłam tą iście zimową poduchę z rogatym zwierzęciem, którą widzieliście już zapewne przez kilka ostatnich sezonów w wielu miejscach, a ja sama miałam ją w ręku co najmniej kilka razy w tym czasie i nie wiedzieć dlaczego wtedy wciąż ją odkładałam, a teraz jakoś postanowiłam ją jednak kupić ... no baba, w dodatku niezdecydowana ;)

Scandinavian livingroom

Scandinavian livingroom

Scandinavian livingroom

A co w wazonie na jesień? Pisałam już kiedyś, że u nas dużo roślin z ogrodu, pamiętacie też pewnie, że bardzo lubię rozchodnik zwłaszcza w odcieniach zieleni i różu. Ten, który widać na zdjęciach już niestety stracił kolor, ale gałązki świetnie sprawdzają się jako jesienne dekoracje.

Scandinavian livingroom

Scandinavian livingroom

Scandinavian livingroom

Scandinavian livingroom

Zapomniałabym jeszcze wspomnieć, że kilka dni temu minął właśnie trzeci rok mojego blogowania. Nastrój mam niezbyt imprezowy więc i świętowania nie było, ale chciałabym Wam ogromnie podziękować za ten wspaniały czas spędzony z Wami tutaj. Pisałam już o tym kilka razy i nadal będę powtarzać, że to Wasze miłe słowa, wsparcie i motywacja dają mi siłę do dalszych działań. Bez Waszego udziału z pewnością moja pasja pozostałaby tylko w moim sercu i w naszym domu. 

Zastanawiałam się ostatnio jak blog wpłynął na moje życie, taki rachunek zysków i strat. Niewątpliwie zmieniło się ono w przeciągu tych lat niezmiernie. Korzyści jest niezwykle dużo ... nabrałam większej pewności siebie, poznałam wspaniałych ludzi, odnalazłam właściwy kierunek w urządzaniu naszych wnętrz, zdałam sobie sprawę z tego jak wielką radość sprawia mi to co robię ... zaczęłam dbać o nasze zdrowie, czytam etykiety, chodzę ćwiczyć ... można tak wymieniać, ale jest też niestety minus, o którym wspominałam w ostatnim poście. Blogowanie zajmuje mnóstwo czasu a to z kolei odbija się już nie tylko na mnie ale i na całej rodzinie, dlatego od jakiegoś czasu staram się blogować z umiarem tak, aby nie ucierpiał na tym cenny czas, który mamy dla siebie.

Jeszcze na koniec tylko takie przypomnienie, że na moim profilu na Instagramie staram się regularnie bywać i tam możecie mnie spotkać najczęściej. Coś tam sobie dłubię powoli i wciąż coś zmieniam, przestawiam, kartki robię, jakieś zawieszki szyję, tutaj nic się nie zmieniło więc jeśli chcecie być na bieżąco to zaglądajcie tam częściej.

Ściskam 
Iza

Kinkiety w stylu skandynawskim

Tuesday, July 14, 2015

Czas pędzi nieubłaganie, codziennie mam plan, żeby wieczorem zasiąść do bloga ale zmęczenie nie pozwala, dzisiaj się zawzięłam! Będzie znowu o lampach, nie mylicie się - ZNOWU o lampach ;), ale spokojnie, nie zmieniam zawodu, nic z tych rzeczy ;) Tak się po prostu złożyło, że w krótkim okresie czasu udało mi się wpaść na pomysł dwóch różnych lamp. Poprzednia druciana była z kosza na śmieci, a tym razem padło na kinkiety.

"Potrzeba matką wynalazku" ;) W sumie to by się częściowo zgadzało, bo w potrzebie byłam i to pilnej, bo kinkiety w salonie zupełnie nie pasowały mi do reszty i koniecznie chciałam je wymienić na proste, oszczędne w formie, skandynawskie. Wynalazek to znowu nie taki wielki, ale muszę przyznać, że efekt bardzo mi się podoba!

Zanim przejdę do konkretów chciałabym jeszcze wspomnieć skąd w ogóle pomysł na takie właśnie kinkiety, otóż jak już zapewne wiecie uwielbiam lampy z Zorki Factory, co tu dużo gadać, mogłabym je mieć dosłownie wszystkie! A kolekcję kinkietów już posiadam całkiem pokaźną w ilości sztuk 5 :) Ostatnio w ofercie pojawiły się kinkiety z elementem drewna i czarnego metalu i od razu zdobyły moje serce, jednak jak to ze mną bywa, zawsze muszę odczekać, zastanowić się, pomyśleć na każdy możliwy sposób, czy na pewno itd. To już też wiecie ;) Kiedy w końcu zdecydowałam, że chcę je na pewno, napisałam do Zorkiego, ale sprawa nie była prosta, bo ja potrzebowałam 2 sztuki (a gotowa była tylko jedna) i koniecznie chciałam je mieć na ubiegły piątek ;) Wymagająca baba ze mnie co? Nie było możliwości wykonania drugiej w tak krótkim czasie, ale ten model tak mnie zainspirował, że jakimś trafem wpadł mi dość fajny (tak myślę) pomysł do głowy ...

Prawdopodbnie nie doszłoby do realizacji gdyby nie fakt, że jakiś czas temu (już sama naprawdę nie pamiętam kiedy) dorwałam na stoisku sprzedaży okazyjnej w Ikea reflektory Hektar częściowo rozmontowane i nawet trochę porysowane co mi odpowiadało jeszcze bardziej ;) Drapnęłam wszystkie 5 sztuk z myślą o sypialni, ale niezależnie od tego i tak już wtedy wiedziałam, że na pewno mi się przydadzą ;)


Od razu wyjaśniam, że naszych kinkietów nie da się porównać z modelami Zorkiego, moje materiały nie są z odzysku, to raczej takie półśrodki, ale i tak dziękuję Zorkiemu, że mnie zainspirował do działania!

 http://www.showroom.decostyl.pl/index.php/Sklep-Internetowy/vmchk/MyZorki-Design/824-Kinkiet-Industrialny-Loft-Office-Wood-517.html
W sumie kinkietów mamy 3 sztuki, dwie do salonu, jedna do aneksu kominkowego. Te w salonie mają schowane kable w ścianie, bo tam były już instalacje, a ta w aneksie ma cały kabel na wierzchu czyli industrial pełną gębą ;)




Co jest potrzebne aby wykonać takie kinkiety? Lista wraz z cenami i linkami do sklepów poniżej:

1. Klosz - ja użyłam Hektar, Ikea, 60 zł (ja kupiłam za 40 zł)
2. Drewniany wspornik - Ekby, Ikea, 6 zł
3. Kabel w oplocie - ja użyłam Sekond, Ikea, 16 zł (kabel ma długość 1,8m, na trzy kinkiety użyliśmy 2 oprawki, takie kable na metry można również kupić np. na allegro)

We wsporniku trzeba nawiercić większe otwory, aby można było przeciągnąć kabel. Można to zrobić w taki sposób jak u nas albo inaczej (tutaj już jak się komu podoba, możliwości jest kilka), sam reflektor też można przymocować inaczej np. od czoła w poziomie, u nas odkręcona jest też część metalowa, do której przymocowany jest ruchomy klosz). Muszę tutaj oczywiście koniecznie wspomnieć, że lampy wykonywał i podłączał mąż, któremu jestem za to bardzo wdzięczna :)




źródło: www.ikea.pl

A poniżej przedstawiam już kinkiety w szerokich kadrach w salonie i aneksie kominkowym.









A co u nas? Dużo się dzieje, mam Wam tyle do pokazania, postaram się to nadrobić, niedługo urlop więc może wieczorami będę do Was pisać ;) Kończymy też duży projekt tego lata czyli renowację domku drewnianego dla dziewczynek, pokazałam już trochę na Instagramie. Zaglądajcie tam, bo z wyprzedzeniem możecie śledzić o czym będą następne posty ;) 

Ściskam
Iza


Druciana lampa z kosza na śmieci

Tuesday, July 7, 2015

czyli z cyklu "czego też baba nie wymyśli" ...

O tym, że kocham druciaki nie muszę już pisać, każde wpadają mi w oko i okrągłe, i kanciaste, i czarne, i szare, dosłownie każde bez wyjątku! Duże kosze są wspaniałe, można w nich przechowywać przeróżne rzeczy, służą jako dekoracja a nawet stolik. Kiedy kilka tygodni temu wypatrzyłam te kosze w Jysk wiedziałam, że pewnie u nas zawitają ;)

Jeden trafił z prędkością błyskawicy, można go zobaczyć tutaj a kolejny całkiem niedawno jednak w zupełnie innej roli niż zakładałam! Planowałam, że użyję go do przechowywania lub jako stolik (dorobię drewniany blat) ale okazało się, że jest dość mały i raczej na stolik się nie nadaje przynajmniej do naszych dość dużych wnętrz.

Tak się właśnie składało, że do aneksu z kominkiem od dawna chciałam nową lampę, ale nie uśmiechało mi się wydawać na nią dużej kwoty. Widziałam tutaj czarną lampę drucianą, najlepiej w stylu loft. Oglądałam przepiękne okazy ale wciąż nie byłam zdecydowana poza tym jak to na blogerkę przystało, zastanawiałam się czy może uda mi się coś wymyśleć, zrobić samodzielnie, chciałam mieć coś swojego, innego, niepowtarzalnego no i padło na kosz na śmieci a co ;)


Dlaczego kosz na śmieci? Bo właśnie tak ten produkt jest nazwany w sklepie, w którym go kupiłam. Mało brakowało a nie wyświetliłby się na liście wyszukiwania ;)

Do samodzielnego wykonania lampy potrzebne są 3 elementy (lista poniżej) a do skręcenia ich ze sobą należy jeszcze wywiercić otwór w dnie kosza. Otwór w tym przypadku powinien mieć średnicę 4cm. Proste? Jak drut no może trochę pogięty jednak ;)

Lista zakupów wraz z cenami oraz linkami do sklepów:

1. Klosz - kosz na śmieci Kontor, Jysk - 50 zł (w promocji)
2. Oprawka z kablem - Sekond, Ikea - 16 zł
3. Żarówka - Ledare, Ikea - 50 zł (ja użyłam akurat takiej)


Koszt lampy (nie licząc żarówki, bo lampy są zawsze sprzedawane osobno) zamyka się w kwocie 66 zł co mnie bardzo cieszy, a efekt bardzo mi odpowiada szczególnie, że lampy to akurat jedne z tych elementów, które chciałoby się co jakiś czas wymienić.


Nowa lampa ożywiła wnętrze, a dodatkowo zdecydowanie bardziej wpasowała się w obecnie panujący u nas klimat. Jak widzicie nadal dodaję elementy w czerni i coraz bardziej się cieszę, że w końcu się do niej przekonałam. Teraz dopiero widzę jak nabierają wyrazistości i klimatu.







Mam nadzieję, że pod koniec tygodnia uda mi się nadrobić zaległości blogowe i pokazać Wam więcej ostatnich projektów. Jeśli jesteście ciekawi co robię i nad czym pracuję to na bieżąco staram się pokazywać choć trochę na Instagramie, możecie mnie znaleźć tutaj.

Iza
 

Perfumy dla domu

Monday, June 29, 2015

No właśnie Moi Drodzy, czy zastanawialiście się kiedyś nad takim rozwiązaniem? Bo ja szczerze przyznaję, że nie szukałam wcale takich ofert, nie sprawdzałam możliwości, a tak naprawdę nie miałam nawet pojęcia o tym, że są przepiękne zapachy, które możemy wykorzystywać w naszych domach za pomocą lamp zapachowych.

Prawdopodobnie gdyby nie współpraca z marką Rosenthal, nadal moja wiedza w tym temacie byłaby uboga, ale postanowiłam, że jednak spróbuję "z czym to się je" szczególnie, że kuchnia w naszym domu jest otwarta na jadalnię i salon, przez co zapachy kuchenne roznoszą się po całym domu. Ma to oczywiście swoje plusy, bo przecież woń pysznych potraw jest przyjemna dla nas, przywołuje wspomnienia babcinych wypieków (o ile pieczenie wychodzi nam tak dobrze), wprowadza nas często w bardzo dobry nastrój i dodaje ciepła domowego ogniska, ale nie zawsze jest tak kolorowo ...

Jest też druga strona medalu i już np. niekoniecznie chcemy aby cały dom pachniał nam gotowaną kapuchą czy przypalonym mlekiem ;) A kiedy wyprawiamy przyjęcie lub zapraszamy gości na małą posiadówę, chcemy przecież aby w naszym domu było świeżo i przyjemnie, szczególnie latem kiedy upał, duchota i wilgoć dość znacząco wpływają na nasze samopoczucie.

Z tych właśnie powodów postanowiłam przyjąć propozycję wypróbowania takiej lampy w naszym domu. Wybrałam model, który doskonale wpasowuje się w klimat naszych wnętrz.


Lampe Berger Paris bo o niej mowa, ta na zdjęciu to model 'Milk czarna', prawda, że wpisuje się w klimat naszych wnętrz? W ofercie dostępnych jest wiele wzorów i kolorów, ale ten wydał się najlepszy z możliwych, a jaki wybrałam zapach?

Tutaj było już znacznie gorzej, bo miałam wiele typów, jednak na początek jako, że mamy lato, postanowiłam spróbować zapachu 'Oceaniczna bryza'.

Wszystkie modele lamp oraz olejków i akcesoriów do lamp można oglądać i kupować na stronie www.lampeberger.com.pl lub w salonach Rosenthal w całej Polsce.


Odbiór zapachu przez nas to odczucie bardzo subiektywne i potwierdziło się to również w naszym przypadku. Po uruchomieniu lampy od razu poczułam różnicę, ale trzeba tutaj zaznaczyć, że co jak co, ale nochal to ja mam, wzrok troszkę nadszarpnięty, ale węch i słuch wytężone aż za bardzo. Lampa stoi w salonie i zapach roznosi się po całym domu, najwięcej na dole, ale ja czuję również na górze ;) Dziewczynki też czują zapach i raczej Im w żaden sposób nie przeszkadza i nie drażni, bo nie narzekają i nie mówią na ten temat, stwierdziły, że ładny. Mąż czuł już znacznie mniej od nas. W zasadzie przyznał, że gdybyśmy Mu nie powiedziały, że lampa jest uruchomiona to nic by nie poczuł ;) no ale faceci tak mają (inna planeta ;)).

Zapach zneutralizował kuchenne zapachy, nawet takie pomieszane jak obiad, ciasto z truskawkami i domowe dżemy z truskawek chociaż to głównie mój odbiór, bo niestety na tak dokładne opinie nie mogłam już liczyć od moich domowników. Jeśli chodzi o wydajność to tutaj niestety na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie tego ocenić, bo lampę mamy dopiero od niedawna, a też nie używamy jej codziennie.


Trzeba przyznać, że taka lampa to produkt luksusowy (moim zdaniem) i zapewne sama nie pomyślałabym, żeby go sobie tak po prostu nabyć, bo zawsze są ważniejsze wydatki, jednak to doskonały pomysł na fajny i ciekawy, a zarazem praktyczny prezent na przeróżne okazje.



Wiedzę na temat poszczególnych nut zapachowych, które znajdują się w olejkach można poszerzyć zaglądając na Rosenthalblog gdzie od kilku dni seria postów o zapachach link tutaj.  

Dodatkowo można wygrać lampę i esencję od Lampe Berger Paris, wystarczy tylko zostawić swój komentarz pod jednym z postów zapachowych ;)

Na zakończenie wrzucam jeszcze kolaż ze zdjęciami z naszej ubiegłorocznej altany, bo przecież skoro wybrałam zapach letni i morski to chyba choć trochę uda mi się wirtualnie tego zapachu Wam przekazać właśnie poprzez te zdjęcia.



Pozdrawiam ciepło
Iza


Lampa i esencja zapachowa - www.lampeberger.com.pl





Galeria na ścianie w salonie

Tuesday, June 23, 2015


Kilka tygodni temu pytałam Was tutaj o zdanie w tym temacie. Pusta ściana w salonie jakoś do mnie nie przemawiała i choć było jaśniej dzięki bieli to nadal byłam przekonana, że to właśnie galeria, którą sobie w głowie uradziłam, powinna się tu pojawić. 

Zainspirowałam się pewnym zdjęciem, chciałam, żeby było biało-czarno-szaro z dodatkiem drewna. Elementy tej galerii zbierałam miesiącami i powoli przygotowywałam się do tego projektu ale w głowie był tylko zarys, coś widziałam, ale nie miałam konkretnego pomysłu jak to rozwiesić. W ubiegłą sobotę przyszedł ten dzień, kiedy poczułam, że powinno sie udać, rozłożyłam wszystko na podłodze, przymierzałam, kombinowałam biegając od prania do gotowania, mieszając w międzyczasie pyrkający dżem truskawkowy, wskakując co chwilę do pokoju, żeby coś zmienić i przestawić, a potem wracałam do kolejnych domowych obowiązków. Było intensywnie, pracowicie, na szczęście mąż po całym dniu malowania domku dziewczynek powiesił wszystko ... skończyliśmy grubo po północy. Czy się udało? Efekty przedstawiam poniżej.

 
Galeria łączy wszystko co kocham najbardziej czyli ulubione kolory, czarno-białe fotografie, metalowy szyld, typografie, drewno. Kolorystycznie zgrywa się z pozostałymi elementami wystroju w salonie i mimo, że na ścianie jest też cegła i otwór, moim zdaniem bardzo ładnie się tutaj wpasowała. Nadała pazura, charakteru i klimatu. 


Nierównomierność, brak symetrii, nieregularny zarys, ramki w różnych kształtach i kolorach, różne tła dla zdjęć i typografii to efekt zamierzony. Niby wszystko z innej parafii a jednak zgrywa się ze sobą za pomocą kolorów. Taka galeria to projekt otwarty, pozwala dodawać, odejmować i zamieniać elementy w razie potrzeby, dla mnie dodatkowo jest właśnie taka, jaką sobie ją wymarzyłam.


Skąd wzięły się te wszystkie elementy? Zacznijmy od ramek, część z nich kupiłam jako nowe, zbierałam, gromadziłam, leżały i czekały cierpliwie na ten czas. Sporo z nich jeszcze leży, bo jest kilka ścian, na których co nieco chciałabym jeszcze powiesić. O dziwo trudno jest kupić szare ramki, jakoś nie spotkałam fajnych i ładnych, więc sama sobie takie zrobiłam. Zmieszałam białą i czarną farbę, żeby uzyskać pożądany odcień szarości i pomalowałam białe ramki, w których kiedyś wisiały tutaj nasze zdjęcia. 

Ciężko również o ramki drewniane, są albo drogie czy grube, albo ich odcień jest niezbyt ładny, tutaj miałam spory problem, bo w sobotę kiedy zabrałam się za ten temat, miałam tylko jedną, małą, kwadratową ramkę. Był w niej obrazek z Ikea, kupiliśmy go na etapie budowy, bo tak już chciało nam się wykańczać nasze kąty i zamieszkać, a wtedy do tego była jeszcze długa droga. Na szczęście obrazek dało się wykorzystać i całe szczęście, bo bez tej ramki nie byłoby tego efektu. 

Jedna drewniana ramka to wciąż dla mnie za ma mało, żeby osiągnąć to co chciałam, więc wpadłam na pomysł, aby jeden plakat zawiesić na wieszaku do ubrań. Znane i lubiane rozwiązanie, które chciałam wykorzystać od dawna tylko nie wiedziałam jak i gdzie. Z pomocą przyszedł mi również piękny, drewniany wieszak w kształcie dużej kropki (można używać jako uchwyt do mebli), który kupiłam kiedyś na wyprzedaży. A na koniec pobiegłam do łazienki i drapnęłam literkę A (jak Ala i Asia ;)). Chciałabym tutaj jednak coś jeszcze może zmodyfikować z tymi literkami, ale to nie teraz.


Najdłużej wyczekały się chyba czarno-białe fotografie, które przyjechały do nas od wspaniałej i niezwykle uzdolnionej artystycznie Agnieszki z bloga Agnetha.home (tej Pani nie trzeba Wam już chyba przedstawiać). Szkoda, że Aga nie sprzedaje już swoich zdjęć, bo byłoby z czego wybierać. Ja po prostu kocham czarno-białe zdjęcia! Zresztą uwielbiam bloga Agi, Jej produkty, zdjęcia i stylizacje. Część z tych zdjęć już wisi w korytarzu na dole od dłuższego czasu, ale z uwagi na moją powolność w realizacji wszystkich pomysłów, pozostałe grzecznie sobie leżakowały aż do ubiegłej soboty. 

Szyld upatrzyłam sobie kiedyś w innym wspaniałym miejscu w sieci, Myszkowiec bo o nim mowa, cudeńka można upolować (na moje szczęście, bo sama kiedyś uwielbiałam buszować po pchlich tragach, komisach i SH, ale z braku czasu niestety od dawna już się w takich miejscach nie pojawiam). Myślałam i myślałam, zbierałam się jak przysłowiowa "sójka za morze" i w końcu szyld kupił ktoś inny (nawet wiem kto ;)).  Ostatnio jednak, zupełnie niespodziewanie ustrzeliłam go na Westwing! Nawet nie wiecie jak się ucieszyłam, oczom nie wierzyłam szczególnie, że weszłam tam naprawdę przypadkowo!

Typografie z kolei zakupiłam kilka tygodni temu w TK Maxx, pisało o tym kilka koleżanek blogowych. W sumie to nie planowałam tego zakupu, myślałam, że kupię jakieś inne plakaty, może część wydrukuję lub zrobię po prostu sama. Kiedy byłyśmy w galerii na zakupach, wstąpiłam przy okazji do sklepu i oczy mi zabłysnęły kiedy zobaczyłam, że te zestawy tam są! To takie zestawy do tworzenia własnych galerii, zawierające różne typografie i obrazki w różnych kolorach, rozmiarach i układach.



Czasami moje aranżacje są dziełem przypadku i to wcale nie tylko ja mam najlepsze pomysły. Wyobraźcie sobie, że bardzo często nasza mała rusałka Asia przestawia mi coś podczas swoich zabaw i udaje Jej się nieraz strzelić w 10tkę. Tak było np. z tymi drewnianymi domkami, ja postawiłam je na parapecie w wykuszu, a Ona przestawiła je do tego okienka. To już był pierwszy krok, który mi się spodobał, a innym razem złączyła je ze sobą i uznałam, że naprawdę fajnie to wygląda ;)

Z kolei czarny stołek-drabinka został sobie tutaj, bo po prostu używaliśmy go podczas wieszania i tak mi spasował, że postanowiłam go na razie zostawić w tym miejscu ... więc jakby ktoś pytał to odpowiadam, że wszyscy domownicy tutaj mają coś do powiedzenia ;)



Dla przypomnienia poniżej zdjęcie całkowicie pustej ściany oraz zdjęcie, które mnie zainspirowało dawno temu i zawsze przeglądając inspiracje w sieci, po prostu zatrzymywałam na nim swój wzrok :)


źródło: Pinterest, Bloomingville AW 2013
 
Na koniec jeszcze chciałabym napisać o jednej istotnej sprawie, bo zakładam, że znajdzie się grupa osób, które będą pisać znowu negatywne komentarze odnośnie "angielskich napisów". Otóż Kochani nie widzę w tym nic złego, wręcz uważam, że posiadanie w domu dekoracji, które zawierają napisy w j.angielskim w żadnym stopniu nie ma nic wspólnego z kulturą narodową, zaśmiecaniem naszego języka czy brakiem szacunku dla kraju, w którym żyjemy. To tylko element dekoracji wnętrza i nie rozumiem dlaczego niektóre osoby chcą robić wokół tego taki szum? Poza tym żyjemy w czasach kiedy znajomość j.angielskiego jest powszechna, podróżujemy dużo, zwiedzamy inne kraje, używamy tego języka na co dzień w pracy. Ja sama posługuję się angielskim codziennie, moje obie córki uczą się w szkole prywatnej, więc ten język jest nam również bliski. 
 
Muszę przyznać, że dzisiaj to Was chyba zanudziłam, nie dość, że zdjęć dużo to jeszcze tekst taki długi. Jeśli dotrwaliście do końca to chciałabym Wam jeszcze gorąco podziękować za to, że jesteście, zaglądacie, piszecie do mnie wspaniałe maile i wiadomości na czatach, komentujecie i tutaj i na FB czy IG. Naprawdę utzymujecie ten blog przy życiu, bo chwile zwątpienia odnośnie jego prowadzenia pojawiają się bardzo często, a to właśnie dzięki moim Czytelnikom wciąż dostaję kopa do tego, żeby nadal dla Was pisać o tym co mi w duszy gra ;)
 
Ściskam
Iza
 
 
Typografie - TK Maxx
Metalowy szyld, drewniana litera - Westwing.pl
Czarno-białe fotografie - Agnethahome.pl 
Kapelusz, drabinka - Ikea
 
  

Salon - pusta ściana i co dalej?

Sunday, May 24, 2015


Kiedy pisałam o czarnych elementach w naszych wnętrzach, wspominałam też, że trzy, duże, czarno - białe fotografie, które wisiały w salonie, powędrowały wreszcie na ścianę w górnym korytarzu.

W wyniku tej roszady ściana w salonie pozostała pusta ...



Muszę przyznać, że tak też jest całkiem fajnie, dlatego wcale nie spieszę się z kolejnym pomysłem. Z pewnością byłoby łatwiej ją zaaranżować gdyby nie otwór z półeczką, ale on też ma swój urok, jest trochę inaczej, mogę często zmieniać dekoracje na tej półce przez co wnętrze zyskuje za każdym razem nowego wyglądu no i mam w jadalni okiennice ;).

Nie ulega jednak wątpliwości, że otwór trochę utrudnia aranżację ściany. Do zegara również się zbytnio nie przywiązuję, bo kupiłam go za całe 35 zł, dodatkowo jakiś czas temu (pewnie pamiętacie) pomalowałam otoczkę na czarny kolor, przez co zrobił się bardziej wyrazisty. Obecnie jestem gotowa aby bez najmniejszych wyrzutów sumienia go zdjąć ale nie mam jeszcze pomysłu co powiesić w zamian ...



Dla przypomnienia, jak to wyglądało wcześniej:

 

A gdyby tak zamiast zegara powiesić wielką literę? albo znak? A obok zrobić galerię z typografii? O taką jak na tym zdjęciu poniżej. Muszę Wam przyznać, że to jest zdjęcie, na którym chyba najczęściej zatrzymuję się oglądając zdjęcia skandynawskich wnętrz w sieci. Mam je nawet zapisane na swoim profilu na Homebook i wracam do niego nieustannie od co najmniej roku albo i dłużej!


źródło: Pinterest, Bloomingville AW 2013

Niesamowicie podoba mi się połączenie kolorów tej galerii i żałuję, że nie mogę takiej stworzyć na tej ścianie ze względu na brak miejsca. Mogę oczywiście spróbować zrobić coś podobnego w mniejszym rozmiarze tylko czy mi się to uda? Ramki zajmują dużo miejsca, a gdyby tak po prostu nie używać ramek? Same plakaty i typografie? Podoba mi się takie rozwiązanie i ciągle coś sobie zmieniam i przewieszam w moim domowym biurze, ale czy to będzie pasowało do salonu?



Na pewno będę chciała zrobić taką wielką galerię w naszej sypialni, jest tam ściana po łuku i od samego początku taka była tam w planach, ale sami widzicie, że trochę mi z tym schodzi ;)

Chodzi mi o coś takiego jak na tych zdjęciach, ale zawsze to rozwiązanie widzę w pokojach biurowych, gabinetach, nad biurkiem, w korytarzu, dlatego sama nie wiem czy będzie OK jeśli zrobię taką ścianę w salonie ...


źródło: Pinterest, http://meandalice.blogspot.de, http://www.welke.nl

Czy ściana w salonie jest gotowa na przyjęcie nowych lokatorów? Trudno powiedzieć, ja nadal myślę, bo mogłyby to też być półki a na nich ułożone ramki, ale ja się jakoś uparłam na tą galerię, może dlatego, że tak bardzo podoba mi się to zdjęcie Bloomingville ...  Oglądając zdjęcia naszego salonu ponownie jestem coraz bardziej przekonana, że już chyba czas pożegnać się z tym zegarem tym bardziej, że mam już w jadalni lepszy.





Mam nadzieję, że nie pozostawicie tematu bez komentarza i doradzicie jak Wy widzicie tą ścianę. Każdy patrzy na temat innym okiem i warto jest porównać inne opinie, zastanowić się, przemyśleć i przeanalizować wszystkie opcje. Taka wirtualna burza mózgów ;) - czekam na Wasze pomysły!

Na koniec jeszcze słowo o nowym wyglądzie bloga, w końcu się uporałam i większość jest już skończona, ale są jeszcze elementy, które muszę dopracować. Liczę na to, że jest czytelnie, przejrzyście, a informacje łatwo odszukać co najmniej w kilku miejscach na stronie. Jeśli macie jakieś uwagi lub zauważycie jakiś błąd, będę wdzięczna za informację, pomoże mi to lepiej dostosować się do Waszych potrzeb. 

Ściskam
Iza

 

Followers

Popular Posts