Hmm ... no i jakby tu zacząć skoro wszystkie śpiewki w tym temacie już chyba wykorzystałam do tej pory ... tym razem niestety nie będzie inaczej. Mam nadzieję, że kolejna długa przerwa w blogowaniu zostanie mi po raz n-ty wybaczona.
Na swoją obronę mam tylko nadmiar obowiązków codziennych, pracę na pełny etat, mikro księgowość po godzinach i koński apetyt domowników a że za cel postawiłam sobie poprawę i wzbogacenie naszej diety to mam wrażenie, że po zakończeniu pracy praktycznie odrabiam niemalże drugą dniówkę w kuchni.
Jakby tego było mało, że roboty po pas to ja nie popuszczę i przetwory jakieś co roku zrobić muszę, więc dżemy truskawkowe jak się zawzięłam to zrobiłam, ogóry kiszę na bieżąco, bo zrywamy codziennie z działki. Tutaj mam pomoc Mamy, która zbiera je co rano i ostatnio zakłada mi też słoiki a ja wieczorami tylko zalewam. Papierówki z naszego ogrodu też udało się Mamie usmażyć, a ja pasteryzowałam i potem ozdabiałam słoiki ;) W planach oczywiście są jeszcze dżemy brzoskwiniowe lub morelowe, powidła śliwkowe, przeciery pomidorowe ... a i sałatka z marchwi i papryki też by się przydała ... no dobra, jak połowę zrealizuję to będzie sukces!
W ostatnich tygodniach było też dość intensywnie za sprawą rozmaitych ciekawych wydarzeń, bo i do stolicy się wybrałam na kilka godzin, razem z moją blogową przyjaciółką Olą z bloga ozebrze, toż to ważne wydarzenie nas wezwało ;) a zaraz potem z moimi dziewczynkami popędziłam ledwo co naprawionym autem do Starachowic, żeby tam w przepięknym, odnowionym domu o niesamowitym klimacie i we wspaniałym gronie spędzić weekend u Izy z bloga coloresdemialma. Nie mniej ekscytujące były również zdarzenia o podłożu raczej negatywnym aczkolwiek nieuniknionym czyli konieczność przełożenia urlopu na sierpień oraz zabieg chirurgii szczękowej, po którym właśnie ledwo dochodzę do siebie.
Wstęp trochę długawy mi wyszedł, ale w sumie długo mnie tu nie było to i wygadać się musiałam odpowiednio ;)
A co we wnętrzach? A raczej zewnętrzach jak to na porę roku przystało. Ano zabraliśmy się w tym sezonie wreszcie za renowację altany, która dopiero dwa lata temu była malowana i niestety nie przeszła próby czasu a raczej polskich warunków pogodowych. Posty sprzed dwóch lat zebrałam dla Was pod tym hasłem: altana 2014. Po zimie altana nie nadawała się do użytku, po prostu ryczeć nam się chciało co tu dużo gadać, bo tyle pracy i pieniędzy nas to kosztowało. W ramach "buntu" w ubiegłym sezonie niestety nie udało nam się za nią zabrać, bo na pierwszy plan wysunął się wtedy domek drewniany, pewnie pamiętacie jego przemianę i urządzanie, a jeśli nie to podejrzyjcie tutaj: domek drewniany.
Dlaczego tak się stało? Otóż niestety można powiedzieć, że trochę z naszej głupoty, bo nie sprawdziliśmy tematu dogłębnie i uznaliśmy, że doradztwo pracownika działu farby w markecie budowlanym jest w zupełności wystarczające. No niestety nie, jak się okazało a Pani, która nas obsługiwała wiedziała, że elementy drewniane były wcześniej pokryte drewnochronem w kolorze palisander a metalowe chlorokauczukiem w tym samym kolorze i że nie chcemy tych warstw szlifować. Pani zapewniła nas, że spokojnie farba wodna do drewna i metalu pokryje oba rodzaje materiału bez potrzeby żadnego szlifowania i będzie się dobrze sprawdzać w naszym klimacie, naprawdę? Mądry Polak po szkodzie ...
Poniżej na zdjęciach możecie zobaczyć jak wyglądały dechy po umyciu myjką ciśnieniową oraz w trakcie szlifowania.
W środku farba trzymała się znacznie lepiej, bo deszcz i śnieg zdecydowanie bardziej oddziałują na warstwy zewnętrzne ale niestety też schodziła, najbardziej na metalowej konstrukcji.
Jak już osiągnęliśmy taki opłakany stan, zwróciłam się o fachową pomoc do firmy Śnieżka, przesłałam zdjęcia, opisałam przypadek i czego się dowiedziałam? No niestety diagnoza była stanowcza, po to aby efekt był długotrwały i satysfakcjonujący trzeba było wszystko szlifować a potem pokryć emalią alkidową do drewna i metalu. Zdaliśmy się więc na fachowców i zabraliśmy się za robotę, co prawda dość późno, bo zamiast cieszyć się już efektami, nadal niestety projekt nie jest w pełni skończony ale zdecydowanie bliżej już końca. Myślę, że w sierpniu i wrześniu zdążymy się jeszcze nacieszyć tym miejscem szczególnie, że zaplanowaliśmy jeszcze kilka fajnych zmian, które uczynią je jeszcze bardziej przyjemnym dla oka.
Jak widzicie na powyższych zdjęciach, altana składa się z czterech rodzajów materiału: drewno, metal i płyta OSB oraz gont bitumiczny, którym chwilowo nie zamierzamy się zajmować ;) Poprzednio pomalowaliśmy tylko elementy drewniane i część metalowych, ale nie udało nam się już pomalować dachu od wewnątrz. Tym razem malujemy również dach, tą samą emalią. Dodatkowo elementy metalowe pokrywamy emalią chlorokauczukową, bo co do jakości i wytrzymałości tego produktu nie mamy złudzeń (szkoda, że po czasie) z tym, że wprowadzamy tutaj akcent kolorystyczny i konstrukcja metalowa altany będzie w kolorze szarym, mały zwiastun poniżej:
A to co lubimy najbardziej czyli stylizacja i dekorowanie niech pozostanie na razie tajemnicą, z poniższych zdjęć co nieco można się domyślić ale co tak naprawdę wyjdzie to się dopiero okaże. Nie kupowałam specjalnie żadnych nowych dodatków, poza roślinami i kilkoma poduchami, zamierzam wykorzystać to co już mam.
Jest jeszcze jedna zmiana w stosunku do wersji poprzedniej, chodzi o podłogę w altanie, która jest wykonana z kostki brukowej z tzw. odzysku. Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma, ale jak się ma możliwość to się wciąż modyfikuje in plus ;) To jak już się rozpędziliśmy z tym projektem to i kostkę będziemy malować, pierwszy raz wypróbowaliśmy ten sposób w ubiegłym roku w ogródku przy domku drewnianym. Wygląda świetnie i sprawuje się bardzo dobrze. Kostka w altanie jest brzydka sama w sobie bo to wersja przemysłowa, dodatkowo poplamiona od użytkowania i malowania więc przyda jej się lifting.
Mam nadzieję, że nasza przygoda okaże się pomocna w przypadku kiedy będziecie chcieli odmienić lub odnowić Wasze drewniane budowle w ogrodzie, jeśli już nie w tym sezonie to w następnych. Już niebawem spodziewajcie się relacji "po", w której zaprezentuję nową altanę w całej krasie i liczę na to, że również troszkę Was zaskoczę, bo o jednej zmianie jeszcze Wam nie napisałam ;)
Jeśli macie jakieś pytania odnośnie samego malowania to chętnie na nie odpowiem. Jedno już miałam na Instagramie, czy bardzo śmierdzi, otóż prawie w ogóle, a tak się składa, że pewne elementy np. boczne listwy były malowane w garażu, więc mogliśmy to również sprawdzić. Ja ze swojej strony jeszcze dodam spostrzeżenia: emalia bardzo dobrze kryje nawet powstałe w trakcie użytkowania nierówności w drewnie (bruzdy, pęknięcia) i tworzy na powierzchni jakby elastyczną warstwę ochronną, więc liczymy na to, że posłuży nam co najmniej kilka ładnych lat.